INTERNET, NOWE TECHNOLOGIE, WEBDEVELOPMENT, BADANIE INTERNETU
|
15 GRUDNIA 2009 / INTERNET / 8 KOMENTARZY PŁATNY DOSTĘP DO TREŚCI W INTERNECIE NA PRZYKŁADZIE ANKIETY ANTYWEB |
|||||||||||||||||||||
Dzisiaj na łamach bloga Antyweb prowadzonego przez Grześka Marczaka
pojawiła się informacja, że od 15 grudnia dostęp do bloga będzie płatny.
W rzeczywistości była to tylko ankieta, która ma sprawdzić ile osób
zdecyduje się na płatny dostęp do treści (sugerowana płatność sms:
5 zł na tydzień, 9 zł na miesiąc). Po oddaniu głosu pojawia się
plansza z uspokajającym napisem, że dostęp do tego najpoczytniejszego
w kraju bloga IT zostaje po staremu, czyli bezpłatny, a wkrótce
przeczytamy raport z badania. Mam nadzieję, że ankieta umieszczona
w tym miejscu rozpocznie dyskusję na temat płatnego dostępu do treści.
Gdzieś około 2000 roku istniał portal ekspercki zajmujący się tematyką finansowo-ubezpieczeniową. Dostęp do treści był płatny i skierowany głównie do firm i profesjonalistów. Nie pamiętam niestety nazwy serwisu ani jego adresu (portal dziś już nie istnieje), wiem tylko, że siedziba redakcji znajdowała się w Łodzi i pracowało tam kilkunastu redaktorów na etacie. Serwis tworzył unikalną, wartościową treść, współpracował z zewnętrznymi specjalistami płacąc im za wierszówkę, a oprócz tego gromadził informacje branżowe w oparciu o depesze Polskiej Agencji Prasowej. Po kilku latach portal zniknął z rynku, ponieważ temat podchwyciły główne portale, które stworzyły dedykowane serwisy tematyczne z bezpłatnym dostępem, zaczęły się również pojawiać bezpłatne serwisy branżowe, takie jak money.pl. Dotychczasowi klienci wykruszyli się, nie widząc sensu płacenia za coś, co inni im dają za darmo. Taki trend wpisał się trwale w obecny etap rozwoju internetu. Niestety, wraz z przejściem na darmowy dostęp do treści czytelnik stracił dostęp do unikalnych, profesjonalnie przygotowanych materiałów. Portale nie zatrudniają już dziennikarzy, tylko osoby, które przetwarzają krążące w sieci teksty z agencji prasowych i komunikaty pochodzące z działów PR firm i instytucji. Dziś jest obojętne, czy człowiek wejdzie na Onet, Interię czy WP, bo wszędzie przeczyta to samo. Nawet serwisy branżowe wpisują się w ten sam schemat i - mimo ukierunkowania branżowego - publikują teksty na dużym poziomie ogólności, które bez trudu można znaleźć gdzie indziej. Sam chętnie zapłaciłbym za dostęp do profesjonalnie przygotowanej treści, ale nikt do mnie z taką ofertą nie występuje. Portale nie chcą przejść na płatny dostęp, ponieważ dobrze zarabiają na reklamie towarzyszącej bezpłatnej treści. Sami czytelnicy są przyzwyczajeni do darmowego dostępu, nikt jednak nie spróbował stworzyć serwisu z płatnym dostępem, skierowanego do szerokiego odbiorcy, żeby sprawdzić jak to jest. Jeśli są ludzie, którzy kupują gazety, to znajdą się i tacy, którzy zapłacą za treść w internecie. Jest tylko jeden warunek: jakość tekstów musi się poprawić. Na pewno nie zapłaciłbym złamanego grosza za dostęp do tego, co oferują obecne portale. Wprowadzonemu abonamentowi musi towarzyszyć wzrost jakości tworzonych tekstów, czyli konieczne jest zatrudnienie redaktorów-specjalistów. Treść musi być unikalna, tworzona pod czytelnika, który nie może mieć wrażenia, że czyta copy&paste tego, co przeczytał na innym portalu. Nisz informacyjnych, gdzie można wprowadzić płatny dostęp, jest wiele. Przykładem jest tematyka IT. Jeżeli chcę coś przeczytać o informatyce, mam trzy możliwości. Po pierwsze, kupić gazetę o komputerach. Jednak żadna z nich mi nie odpowiada, bo współczesne czasopisma komputerowe to wydawnictwa reklamowe producentów części komputerowych, a treść sprowadza się do opisywania i porównywania sprzętu. Daleko im do takich tytułów, jak "Komputer" wydawany na przełomie lat 80/90, który był tworzony dla pasjonatów informatyki, a nie klientów sklepów komputerowych. Po drugie, mogę czytać działy komputerowe, które są częścią portali. Tam jednak informacje są ogólne, bełkotliwe i bezrefleksyjne, typowy copy&paste, oparty na kompilowaniu wiadomości z zagranicznych źródeł i tego, co podeślą działy PR. Po trzecie, mogę czytać blogi. Tu jest już lepiej, bo dostaję unikalną treść i inny punkt widzenia, jednak blogi są zbyt rozproszone, a blogerzy nie mają czasu i motywacji finansowej, by pisać dużą ilość konkretnych artykułów, poza tym także piszą dla ogółu, tyle że dla ogółu branżowego. Przewrotna ankieta umieszczona na blogu Antyweb uświadomiła mi jedno: jestem gotowy na płacenie za dostęp do treści. Jestem w stanie zapłacić 9 zł miesięcznie za dostęp do tego, co napisze Grzesiek. Ale chciałbym w zamian dostać obszerniejsze teksty bądź częstszą aktualizację. Nie wiem czy autor bloga jest w stanie mi to zapewnić, ale mogę przecież zaryzykować, bo w każdej chwili mam możliwość zrezygnowania z płatnego dostępu. Swoją drogą zaproponowana w ankiecie forma dostępu postawiła sprawę na ostrzu noża: albo płacisz i czytasz, albo nie przeczytasz nic. A płatny serwis powinien mieć także część bezpłatną (okrojoną), aby nowi czytelnicy mogli zapoznać się z zawartością i ocenić czy warto płacić za coś więcej. Z tego powodu wyniki tej ankiety mogą być mocno zniekształcone. Sławomir Wilk
Powiem tak. Jestem behapowcem i zaprawdę powiadam wam, że w mojej dziedzinie płatne serwisy też powielają treść. Co więcej. Opłaty wcale nie polepszają jakości artykułów. Czasami czytam jakieś wypociny kogoś kto przedstawia się doktorem rehabilitowanym nauk wszelakich o bezpieczeństwie i jestem w stanie bez większego problemu znaleźć błędy merytoryczne a nie jestem specjalnie mocno doświadczony. Ergo. Płatny dostęp wcale nie gwarantuje jakości a jeśli już to niezmiernie rzadko. Taki serwis musiałby być cholernie dobry. W chwili obecnej nie znam serwisu za który chciałbym płacić. (no ok może joemonster się kwalifikuje - żart) Tym bardziej, że przy odrobinie silnej woli znaleźć można wiele ciekawych i wartościowych rzeczy. Fakt, są rozproszone. To oczywiście dotyczy mnie i mojej profesji. Nieco inaczej sprawa może się przedstawiać dla innych osób. No cóż. Każdy ma to co lubi. To jedna z tych pięknych, a może strasznych, rzeczy jeśli chodzi o internet.
I już po ogłoszeniu wyników. W spisku brało udział kilka innych blogów. Krótko mówiąc, wnioski z tej prowokacji są raczej takie, że nie grozi nam wysyp płatnych blogów :) Natomiast jeden poruszony na antywebie aspekt mnie zainteresował - płatne wpisy na zamówienie. Gdyby od tej strony podejść do tematu, to może miałoby lepszą perspektywę. Jestem w stanie wyobrazić sobie zapłacenie kilku złotych, aby w ciągu kilku godzin (bądź kilkudziesięciu minut, jeśli priorytet byłby dodatkowo płatny) otrzymać rzetelny artykuł na zadany temat. Mogłoby to być nawet dokopanie się do kluczowej informacji z poziomu google, czy zebranie linków składających się na dany problem. Niby każdy może to zrobić samemu, ale ja sam dziś straciłem dobre 3 godziny na googlanie rozwiązania pewnego problemu informatycznego. Odpowiedź w końcu znalazłem, ale gdybym miał altwernatywę: stracone 3 godziny (czas to pieniądz) czy "kupienie" rozwiązania, długo bym się nie zastanawiał.
Mylisz dwie rzeczy cene i wartosc/jakosc. Naprawde jedno z drugim niewile ma wspolnego. Cena za dostep do tresci nijak nie gwarantuje jej wysokiej jakosci.Wady portali, ktore wymieniasz to przykald upadku dziennikarstwa - tutaj pieniadze nie pomoga - tutaj trzeba zmienic mentalnosc. Dla mnie koronnym przykladem doskonalej jakosci pozbawionej ceny jest vagla.pl. Dostarcza wyjakowa wartosc Czy Vagla osiagnalby swoja pozycje (jest to serwis skierowany do dosyc waskiej grupy ludzi) gdyby dostep byl platny?? Nie. W Jego modelu biznesowym monetyzacja nastepuje gdzie indziej. Zamykanie sie za sciana dostepu platnego to pewny zgon dla serwisu
Niestety większość treści dostępnych jako PŁATNE można bez trudno znaleźć w sieci. Jest to zdecydowany minus budowania serwisów opartych o płatne treści gdyż szybko można stracić potencjalnych klientów, gdy tylko kilka osób wykupi dostęp do materiałów i zaraz wrzuci gdzieś na blogu...
@Krzysiek: za kilka zlotych artykul na konkretny temat w tempie ekspresowym to pachnie lekkim moim zdaniem absurdem - po pierwsze przypomina indywidualne konsultacje, po drugie w tempie ekspres - kto sie tego podejmie za kilka zlotych w jakiejkolwiek branzy?
Strasznie ciężki temat z tymi płatnymi treściami w sieci. Na chwilę obecną raczej marne perspektywy.
Temat niełatwy, ale są przykłady: cneb.pl. Oczywiście kosztuje to długi czas pracy i jest możliwe przy kilku dodatkowych działaniach, jak dobry marketing i długookresowa strategia oraz monetyzacji także w innych obszarach. I działa.
Przerabiam darmowe i płatne szkolenia. Jestem skłonny zapłacić za płatny dostęp do treści na każdej stronie, jeżeli widzę osobę, która jest dla mnie autorytetem w danej dziedzinie.
Dodaj komentarz: |