INTERNET, NOWE TECHNOLOGIE, WEBDEVELOPMENT, BADANIE INTERNETU
19 LISTOPADA 2010  /  OPINIE  /  15 KOMENTARZY

TO MA BYĆ POKOLENIE DOTCOMÓW?

Firma, z którą współpracuję, wykonała niedawno projekt, do którego obsługi zatrudniono na pewien czas kilka osób. Były to głównie prace redakcyjne i logistyczne, a większość wykonywanych czynności była oparta o pracę z komputerem (Word, e-mail, wyszukiwanie informacji na stronach). Współpracę podjęto z kilkoma osobami po studiach lub w trakcie studiów, z dużym doświadczeniem w tego typu pracy, młodymi, nowoczesnymi i dynamicznymi osobami z polecenia. Nie wnikam w merytoryczną ocenę ich wkładu w projekt, który został zakończony sukcesem, skupię się na spostrzeżeniach dotyczących pracy tych ludzi z komputerem. Ponieważ w firmie jestem najbliżej spraw informatycznych, to do mnie zwykle zwracają się osoby, które mają problem z obsługą programu czy sprzętu. W pełni rozumiem, gdy ktoś niewtajemniczony ma problem z nagraniem płyty albo ze złośliwością edytora tekstu, ale takich "problemów", jak tym razem, jeszcze nie widziałem.

Zacznę od tego, że trzy osoby w pierwszym dniu po wejściu do biura powyłączały innym pracownikom komputery, drukarki, switche i routery. Nowi pracownicy otrzymali firmowe laptopy. Zamiast szukać wolnego gniazdka, aby podłączyć sprzęt do prądu, po prostu... wyciągali pierwszą z brzegu wtyczkę. Pierwsza osoba przychodzi do mnie i mówi: "Sławku, jest awaria, mój komputer działa, ale nie mam internetu i nie działa drukarka i komputer obok". Idę, patrzę, a tam laptop włączony, a pozostałe komputery i sprzęt odłączone od prądu. Przepinam wszystko jak należy, znajduję wolne gniazdko (obok biurka leży wolny rozgałęźnik) i awaria naprawiona. Po chwili kolejny z nowych pracowników robi dokładnie to samo - wypina pierwszą z brzegu wtyczkę i tym razem resetuje dwa pracujące obok komputery. Tłumaczę co i jak, znajdujemy wolne gniazdko (było obok, w ścianie). Po kilku minutach przychodzi następny nowy pracownik i znowu resetuje dwa komputery.

Inny pracownik przychodzi do mnie i mówi: "Sławku, mamy problem z filmem DVD". Pytam co to za problem. "Chodź, to sam zobaczysz" - słyszę. Idę, a tam przy laptopie stoi dwóch nowych pracowników i jeden mówi: "chcielibyśmy teraz wyjąć płytę z laptopa". Wciskam przycisk z prawej strony obudowy, płyta wyskakuje, oddaję ją i słyszę "dziękuję". Ale nie "dziękuję, teraz będziemy wiedzieli jak wyjmować płytę", tylko zwykłe "dziękuję", w domyśle "jeśli znowu będziemy mieli problem z wyjęciem płyty, to też przyjdziemy do ciebie". I miałem rację, po tygodniu znowu tym samym osobom musiałem wyjąć płytę z laptopa. Wciśnięcie przycisku na obudowie komputera w celu wysunięcia tacki z płytą to zbyt skomplikowana czynność dla młodych, nowoczesnych osób na co dzień pracujących z komputerem.

Ciągłe problemy z wifi. "Sławku, mój laptop przestał się łączyć z wifi, przed chwilą działało, a teraz mam komunikat, że połączenie z siecią niedostępne". Idę, patrzę i widzę, że na obudowie jest fizycznie przesunięty przełącznik na pozycję "wifi off". Włączam go i mówię pracownikowi, że sam musiał to wyłączyć palcem (nie da się tego zrobić przypadkiem, np. łokciem). Odpowiedź: "ja nic tutaj nie przełączałem!". Inny stały problem: "próbuję się połączyć z wifi, ale mi pisze, że hasło nieprawidłowe" (hasło przepisywane z kartki). Podchodzę, wpisuję hasło, jest połączenie bez problemu.

Dwie osoby przychodzą do mnie i proszą, żebym zadzwonił do jakiejś zewnętrznej firmy, która prosi o jakiś zapętlony spot telewizyjny, którego nie mamy, i ogólnie nie wiadomo o co chodzi. Tradycyjnie "zadzwoń, do nich proszę, bo ty lepiej się znasz na tych sprawach". Dzwonię, a tam pani mówi: "kilka razy tłumaczyłam tym ludziom, ale powtórzę jeszcze raz panu: proszę o dostarczenie mi pliku jpg z plakatem projektu, może być mailem na mój adres". Wysłałem plik jpg, kolejna sprawa załatwiona.

Zakładam nowym pracownikom konta pocztowe. Każdemu tworzę hasło typu "ania123", bo czuję zbliżające się problemy. Po krótkim czasie dostaję od jednej z osób maila wysłanego z prywatnej skrzynki o treści: "Sławku, jest jakiś problem z pocztą, jak kopiuję hasło z maila otrzymanego od ciebie, to mogę się zalogować, ale jak wpisuję to hasło ręcznie, to już nie mogę, próbowałam wiele razy i nie mogę się zalogować. Każdorazowe otwieranie twojego maila, żeby skopiować hasło do poczty, jest czasochłonne, czy mógłbyś to jakoś naprawić?" Odpisuję, że hasło trzeba przepisać dokładnie, litera po literze, cyfra po cyfrze. Potem sprawdzam na serwerze i widzę, że pracownica po mojej instrukcji wreszcie się zalogowała.

"Czy mógłbyś podejść? Mam problem z komputerem, nic się nie wyświetla na ekranie". Nietrudno zgadnąć, że monitor był wyłączony, wystarczyło wcisnąć przycisk na obudowie.

Na łopatki rozłożył mnie jeden ważniejszy nowych pracowników. Naprawdę obrotna osoba, pracująca w oparciu o pocztę i Worda. Przychodzi do mnie z laptopem i mówi: "Sławku, czy mógłbyś mi przypomnieć jak zrobić, żeby wycentrować tekst w dokumencie?". Klikam w ikonę centrowania. "Aaa, to takie proste, dziękuję!"

Pojawia się prośba o usunięcie awarii z pocztą, bo maile nie dochodzą do skrzynki pracownika. Sprawdzam i widzę że wszystko w porządku, wysyłam od siebie maila testowego - doszedł bez problemu. Pytam o co chodzi i słyszę: "bo zwykle rano dostawałem kilka maili, a dzisiaj od dwóch godzin nic nie przyszło". Ten problem z pocztą pojawiał się najczęściej - gdy tylko przez dłuższą chwilę nie było nowych maili, miałem zgłaszaną awarię.

Drugi częsty problem z pocztą to faktycznie nie dochodzące maile. Jak się okazało, pracownicy nie przejmowali się, czy wstawić w adresie ".pl" czy ".p" czy po prostu nie wpisać końcówki. W przedrostku maila również nie miało znaczenia, czy jest tam "nazwisko@", czy "nazwiskooo@". Awaria zgłoszona, trzeba naprawiać.

Tylko moja wrodzona cierpliwość pozwalała mi patrzeć, jak te osoby pracują na laptopach. Żadna nie potrzebowała myszki, "bo touchpad jest najlepszy". Proszę sobie wyobrazić pracę z Wordem lub Excelem przez osobę, która nie zna skrótów klawiszowych i wszystkie pogrubienia, zaznaczanie tekstu czy operacje na komórkach wykonuje machając palcem (włącznie z kopiuj/wklej wybieranego zawsze z górnego rozwijanego menu). Ale to jeszcze nic. Gorsze było pisanie jednym palcem na klawiaturze, a najgorsze, co zobaczyłem, to sposób wchodzenia na strony internetowe (tyczyło się to połowy nowych pracowników). Gdy ktoś ma potrzebę wejść na stronę Onetu, wpisuje zwykle w pasku adresu przeglądarki "onet.pl". Zaobserwowałem, że połowa ludzi wchodziła najpierw na stronę Google, tam w polu wyszukiwania wpisywano frazę "onet.pl", wciskano "szukaj", a następnie klikano w pierwszy link na liście wyników wyszukiwania, i to obojętnie, czy był to Onet, NK, Facebook czy Youtube.

Myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy, do momentu, gdy dwóch nowych pracowników zastanawiało się jak włożyć zszywki do zwykłego biurowego zszywacza. Na koniec po prostu go zepsuli, wyginając pod kątem 90 stopni środkową część zszywacza - stalowy pojemnik na zszywki. Nie wiem jak to możliwe, ale zapewniam, że na własne oczy to widziałem.

Wszyscy wymienieni pracownicy siedzą w internecie, mają konto e-mail i profile na Facebooku, NK, Goldenline lub MySpace.

Na co dzień współpracuję z ludźmi, którzy mają tylko podstawowe pojęcie o komputerach, ale mają problemy typowe (komputer się zawiesza, skrzynka pocztowa się zapełniła, nie można otworzyć jakiegoś pliku w dziwnym formacie). To, co wyżej opisałem, spotkało mnie po raz pierwszy i nawet nie wiem jak podsumować ten wpis. Proponuję czytelnikom zrobić to w komentarzach. :-)

Sławomir Wilk
Komentarze:


azet2010-11-19 23:54
Nie chciałbym być posądzany o seksizm, ale mam takie wrażenie, że większość opisanych sytuacji dotyczy pracowników płci żeńskiej. To trochę jak z kobietami-kierowcami, niby jeżdżą równie dobrze, nawet ostrożniej, ale w trudnej sytuacji mają problem z szybką decyzją, nie wiedzą co robić - i tamują ruch.
Podkreślam, piszę tylko jakie mam wrażenia z obserwacji! I z lektury zamieszczonego tekstu : )
Sławomir Wilk2010-11-20 00:09
Azet: nie chciałem tego wprost umieszczać w artykule, bo mi było trochę głupio (więc pisałem bezosobowo), ale skoro już to napisałeś, to ja potwierdzę: tak, to byli pracownicy płci żeńskiej. Niestety.
Peter_D2010-11-20 00:12
To co napisałeś bardzo mnie rozbawiło i pozytywnie nastroiło na nadchodzący weekend.
Tacy właśnie mądrzy ludzie wyrastają w obecnych czasach po studiach. Ale przecież potem mogą spokojnie napisać w CV biegła znajomość pakietu Office no bo jakże by inaczej, przecież coś tam w końcu w tym pakiecie robili ;)
Łukasz Hejnak2010-11-20 08:58
A ja jestem szczerze przerażony. Brak możliwości (a może jednak chęci?) pojmowania/przyswajania najbardziej podstawowych faktów przez ludzi jest coraz bardziej zdumiewająca. W takiej sytuacji hasło 'idź zagłosuj' budzi mocne wątpliwości. Niemniej dziękuję za to że podzieliłeś się trudnymi przeżyciami.
Marcin Robak2010-11-20 09:28
Panowie wcale nie są lepsi.
Kolega ostanio poprosił mnie o radę bo nie mógł wydrukować jakiegoś dokumentu
- A masz sieć
- hmm, nie podłączyłęm kabla
(w pracy mamy drukarki sieciowe)
rozek192010-11-20 10:57
To z wpisywaniem adresu poprzez Google albo do Google Toolbar zamiast bezpośrednio do paska adresowego (F6), to chyba wszechobecne.

Podobnie jak napisałeś ze skrótami klawiaturowymi. Po co łamać sobie palce, przecież wystarczy poszukać menu, potem poszukać polecenia, i tak za każdym razem (przecież ich położenia mogły ulec zmianie!)... U mnie CTRL należy do najbardziej „startych” klawiszy. U innych — do najmniej.

Albo prawy klawisz myszki jest niedostrzegany lub zapominany. Najczęściej muszę osobiście pokazać, że jakieś polecenie (np. formatowanie akapitu) rzeczywiście w ogóle istnieje.

Mnie najbardziej śmieszy to, że jestem prawnikiem (sic!), a w mojej firmie służę za informatyka, bo ten odmawia pomocy, albo nie można go znaleźć, albo nie umie pomóc. Więc i tak z problemem od razu dzwonią do mnie.

Owszem, trzeba mieć cierpliwość, żeby do obserwować, jak ktoś sobie radzi z komputerem.
serx2010-11-20 21:31
Niestety takie przypadki to nie jest rzadkość. Pracując w serwisie na co dzień mam takie same przypadki, Mogę Ci tylko napisać że podobne przeboje są także z firmami (także z branży IT) które obsługuję.
Tylko tam jest awantura że coś nie działa, oczywiście oni już wszystko sprawdzili.
Gdy sugeruję, iż problem to jakaś błahostka, jestem mieszany z błotem. Głównym ich argumentem jest to, że oni już są 12-15 lat na rynku i na pewno mają rację.
Po rozwiązaniu problemu, oczywiście podejrzewanego przeze mnie, strzelają focha i tyle.

magento2010-11-22 16:14
masakra, musze przyznac ze wpis bardzo dobry, niestety brak podworka, wszechobecny egoizm u mlodych ludzi, wszystko podstawiane pod nosem i oglupiajacy jednak internet oraz coraz nizszy poziom edukacji to calkiem prawdopodobne przyczyny takich przypadkow..
Dziadek2010-11-22 17:28
No, nie - to żart jakiś chyba!!!! Przeczytałem raz jeszcze, oczy przetarłem i beret mi z głowy zleciał ze zdumienia. Po co tym Paniom/Panom dawać służbowe i pewno "wypasione" laptopy?? Ale widać, ze taki "trynd" jest teraz a to, że wiedza o komputerach jest żadna to wynik tego jakie treści przekazywane są na zajęciach o szumnej nazwie "informatyka". Mnie, starego sklerotyka, w zdumienie wprawiła paniusia w wysokim urzędzie, która na swym laptopie wystukiwała tekst dwoma palcami zaopatrzonymi w 1,5 centymetrowe paznokcie - patrzyłem na te popisy całkiem zafascynowany.
też Slawek2010-11-22 17:56
Bardzo ciekawy artykuł…, tylko kto winny wrodzona ignorancja czy szkoła?
regisu2010-11-23 10:42
Dobry artykuł i jakże prawdziwy! Niestety podczas mojej pracy spotkałem się dokładnie z tym samym zjawiskiem i to w firmach gdzie ludzie pracują np. wyłącznie z Outlookiem, Excelem czy Wordem. Echhh
Paweł Kaczyński2010-12-02 15:11
Masakra! Aż nie mogę uwierzyć! Bareja 2.0 :)
felgis2010-12-06 19:27
Cóż, trochę techniki... Mnie kiedyś dosłownie rozwalił informatyk, którego wezwałem do pomocy przy laptopie, bo sam nie miałem już patentu na wyeliminowanie błędu w systemie. Jedne, co potrafił zrobić to odpalił skandysk. Tyle to potrafi już zrobić dziecko w przedszkolu
grzkan2011-03-04 12:07
To pokolenia nowego pisma obrazkowego. Elementarny brak edukacji technicznej. Niestety mam podobne doświadczenia. Jednak bardziej przerażające jest to, że dotyczą one również firm teleinformatycznych. A tak nawiasem - czego wymagać od absolwentów skoro system edukacji technicznej w naszym kraju nie istnieje. Gdzie są "zajecia praktyczno-techniczne" w szkołach podstawowych? A tzw. 'informatyka' w szkole to śmiech wielki.
Ania2011-05-01 14:47
Hmm, jestem w szoku! Może i jestem kobietą, a do tego blondynką, ale opisane tu problemy wydają mi się tak śmieszne, że aż nieprawdopodobne!
Pozdrawiam :)

Dodaj komentarz:

Podpis: (wymagane)
Adres Twojej strony WWW: (opcjonalnie)
Twój adres e-mail: (opcjonalnie)
Treść komentarza:
Antyspam: policz ile
wynosi jeden plus dwa:
(wymagane)